niedziela, 29 grudnia 2013

Prolog

Kiedy się obudziłem, początkowo nie czułem nic. Zupełna pustka wypełniała mój umysł, który wydawał się oczyszczony ze wszystkich problemów codzienności. Było to uczucie przyjemne, a że nie spodziewałem się dosłownie niczego, żaden lęk nie przeszywał mojego serca.
Po kilku minutach, gdy powieki rozkleiły się już na dobre, dotarło do mnie, że cały czas wpatruję się w biały sufit.
Biały sufity?
Nie poznałem go. Wydawał się obcy, jak gdybym nigdy w życiu nie spoglądał na niego wcześniej. I słusznie, jak się miało zaraz okazać.
Rozejrzałem się wokół. Jeszcze niewiele do mnie docierało.
Zobaczyłem zielonkawe ściany. Niewielki pokój. Prawie nic się w nim nie znajdowało.
Coś przeszkadzało mi w oddychaniu. Z ogromnym trudem uniosłem rękę do twarzy. Nie wiedziałem co robię. Po prostu chwyciłem jakiś przedmiot, który wyczułem i podniosłem go.
Maska tlenowa?
W tej samej chwili usłyszałem nieprzyjemny dźwięk aparatury, do której byłem podpięty. Zauważyłem rurki odchodzące od mojej ręki, utrudniające poruszanie nią.
Próbowałem krzyczeć, choć nie mogłem wydobyć z siebie głosu. To mną jeszcze bardziej wstrząsnęło. Zacząłem kaszleć. Czułem ogromną suchość w ustach. Chciałem wstać i wybiec, ale nie mogłem poruszyć nogami.
Spanikowałem.

Ocknąłem się, a przy moim łóżku stała, wyglądająca bardzo młodo, pani doktor. Ubrana była jak typowa lekarka, w białe spodnie i tego samego koloru fartuch.
-Dzień dobry! - powiedziała spokojnie. - Nazywam się Shizune Nemoto i jestem pana lekarzem prowadzącym. Pozwoli pan, że zadam teraz panu kilka pytań.
Skinąłem głową.
— Jak się pan nazywa? — zapytała, uśmiechając się jednocześnie, by mnie uspokoić.
— Sasuke – odparłem bez chwili zastanowienia. — Uchiha Sasuke.
— Dobrze. Gdzie pan mieszka? Proszę podać swój adres.  
Już miałem odpowiedzieć, ale zdałem sobie sprawę, że nie potrafię. Starałem się przypomnieć sobie swoje miejsce zamieszkania, ale nie byłem w stanie. Tak, jakbym miał jakąś czarną dziurę w głowie. Nic nie mogłem wymyślić.
— Nie pamiętam... — przyznałem po kilku minutach. Pani doktor czekała w tym czasie, nie poganiając mnie.
— Rozumiem. Spokojnie, panie Uchiha. Wie pan, gdzie się pan obecnie znajduje?
— W... szpitalu? — powiedziałem niepewnie, spoglądając na kroplówkę tuż obok.
— Tak, dokładnie w szpitalu Ishikawa. Bardzo dobrze. Wie pan, dlaczego pan tu jest?
Nie. Nie potrafiłem wymyślić powodu mojego pobytu tutaj. Może miałem jakiś wypadek? Może ktoś mnie potrącił?
— Nie — wyznałem szczerze.  
— Proszę jeszcze powiedzieć, jak miał na imię pana ojciec?  
— Nie wiem. — Zaniepokoiłem się. Dlaczego, do cholery, nie potrafiłem sobie niczego przypomnieć? — pytałem siebie.
Następnie zadała mi jeszcze całą serię pytań, na które nie potrafiłem udzielić odpowiedzi. Pokazała mi nawet jakieś zdjęcie i prosiła o rozpoznanie osób znajdujących się na nim. Nic z tego. Nie poznawałem nikogo, a, jak się okazało później, powinienem.
Opowiedziała mi o wszystkim. O tym, że byłem w śpiączce. O tym, jak trzy godziny wcześniej się wybudziłem i dostałem ataku paniki oraz o tym, jak musieli mi podać leki uspokajające. Podała mi do wiadomości mój obecny stan i wyniki badań, które zdążyli mi zrobić w międzyczasie. Na koniec stwierdziła, że prawdopodobnie cierpię na amnezję. Nim wyszła, uprzedziła, że skontaktuje się z moim bratem.
Zastanawiałem się, czy jego też nie rozpoznam.

Shoutbox