Kiedy się obudziłem, początkowo nie
czułem nic. Zupełna pustka wypełniała mój umysł, który wydawał
się oczyszczony ze wszystkich problemów codzienności. Było to
uczucie przyjemne, a że nie spodziewałem się dosłownie niczego,
żaden lęk nie przeszywał mojego serca.
Po kilku minutach, gdy powieki
rozkleiły się już na dobre, dotarło do mnie, że cały czas
wpatruję się w biały sufit.
Biały sufity?
Nie poznałem go. Wydawał się obcy,
jak gdybym nigdy w życiu nie spoglądał na niego wcześniej. I
słusznie, jak się miało zaraz okazać.
Rozejrzałem się wokół. Jeszcze
niewiele do mnie docierało.
Zobaczyłem zielonkawe ściany.
Niewielki pokój. Prawie nic się w nim nie znajdowało.
Coś przeszkadzało mi w oddychaniu. Z
ogromnym trudem uniosłem rękę do twarzy. Nie wiedziałem co robię.
Po prostu chwyciłem jakiś przedmiot, który wyczułem i podniosłem
go.
Maska tlenowa?
W tej samej chwili usłyszałem
nieprzyjemny dźwięk aparatury, do której byłem podpięty.
Zauważyłem rurki odchodzące od mojej ręki, utrudniające
poruszanie nią.
Próbowałem krzyczeć, choć nie
mogłem wydobyć z siebie głosu. To mną jeszcze bardziej
wstrząsnęło. Zacząłem kaszleć. Czułem ogromną suchość w
ustach. Chciałem wstać i wybiec, ale nie mogłem poruszyć nogami.
Spanikowałem.
Ocknąłem się, a przy moim łóżku
stała, wyglądająca bardzo młodo, pani doktor. Ubrana była jak
typowa lekarka, w białe spodnie i tego samego koloru fartuch.
-Dzień dobry! - powiedziała
spokojnie. - Nazywam się Shizune Nemoto i jestem pana lekarzem
prowadzącym. Pozwoli pan, że zadam teraz panu kilka pytań.
Skinąłem głową.
— Jak się pan nazywa? — zapytała,
uśmiechając się jednocześnie, by mnie uspokoić.
— Sasuke – odparłem bez chwili
zastanowienia. — Uchiha Sasuke.
— Dobrze. Gdzie pan mieszka? Proszę
podać swój adres.
Już miałem odpowiedzieć, ale zdałem
sobie sprawę, że nie potrafię. Starałem się przypomnieć sobie
swoje miejsce zamieszkania, ale nie byłem w stanie. Tak, jakbym miał
jakąś czarną dziurę w głowie. Nic nie mogłem wymyślić.
— Nie pamiętam... — przyznałem po
kilku minutach. Pani doktor czekała w tym czasie, nie poganiając
mnie.
— Rozumiem. Spokojnie, panie Uchiha. Wie
pan, gdzie się pan obecnie znajduje?
— W... szpitalu? — powiedziałem
niepewnie, spoglądając na kroplówkę tuż obok.
— Tak, dokładnie w szpitalu Ishikawa.
Bardzo dobrze. Wie pan, dlaczego pan tu jest?
Nie. Nie potrafiłem wymyślić powodu
mojego pobytu tutaj. Może miałem jakiś wypadek? Może ktoś mnie
potrącił?
— Nie — wyznałem szczerze.
— Proszę jeszcze powiedzieć, jak miał
na imię pana ojciec?
— Nie wiem. — Zaniepokoiłem się. Dlaczego, do cholery, nie potrafiłem sobie niczego przypomnieć?
— pytałem siebie.
Następnie zadała mi jeszcze całą
serię pytań, na które nie potrafiłem udzielić odpowiedzi.
Pokazała mi nawet jakieś zdjęcie i prosiła o rozpoznanie osób
znajdujących się na nim. Nic z tego. Nie poznawałem nikogo, a, jak
się okazało później, powinienem.
Opowiedziała mi o wszystkim. O tym, że
byłem w śpiączce. O tym, jak trzy godziny wcześniej się
wybudziłem i dostałem ataku paniki oraz o tym, jak musieli mi podać
leki uspokajające. Podała mi do wiadomości mój obecny stan i
wyniki badań, które zdążyli mi zrobić w międzyczasie. Na koniec
stwierdziła, że prawdopodobnie cierpię na amnezję. Nim wyszła,
uprzedziła, że skontaktuje się z moim bratem.
Zastanawiałem się, czy jego też nie
rozpoznam.